Nasz los w naszych rękach, czyli premiera szkolnego filmu!
Chyba każdy z nas chciałby wiedzieć jaka przyszłość nas czeka. Czy jutro spotkam kogoś nowego? Czy w końcu uda mi się skreślić odpowiednie liczby w totolotka? Uczennice podstawówki postanowiły nie czekać i chwycić los w swoje ręce. Postanowiły ściągnąć na ziemię niewidoczne wiszące gdzieś w chmurach ponad nami fatum, los i fortunę. Idealnym narzędziem do tego okazał się warsztat filmowy. W filmie bowiem los i fatum muszą ustąpić miejsca scenarzyście a szarą rzeczywistość zastąpić może najdziwniejsze zdarzenie świata, na przykład… deszcz kości przyszłości.
Premiera filmu “Kości przyszłości” była zwieńczeniem warsztatu filmowego w którym udział brały trzy uczennice. Jednakże zanim rozwinięto czerwony dywan, zanim popcorn strzelał tak głośno, że w sąsiedniej szkole myślano, że nasi uczniowie wysyłają w kosmos sputnik, trzeba było trochę popracować. Każdy filmowiec musi znać swoje rzemiosło. Tak jak szewc powinien znać rodzaje dratew, reżyser znać powinien rodzaje kadrów. Na pierwszym spotkaniu dziewczyny pracowały nad scenopisem filmu, rozrysowywały sceny i planowały… jak będzie wyglądać będzie dzień zdjęciowy. To właśnie on miał miejsce podczas drugich zajęć, gdzie za pomocą magicznej kamery ożywiano zaklęte w rysunki sceny: detale, plany amerykańskie, czy też rozległe, szerokie sceny pejzażowe. Po długim szkolnym korytarzu rozchodziło się: “Uawaga! Gramy dubel! Cisza na planie!”. Cisza niestety zapanować nie mogła podczas trzeciego dnia warsztatu na którym autorki filmu przekrzykiwały się, by przeforsować swoje pomysły na montaż, kolejność scen czy wybór konkretnego dubla.
Mogłoby się zdawać, że film jest już gotowy: zdjęcia wykonane, całość zmontowana, napisy dodane, jednakże coś nie gra… właściwie nic nie gra – bo nie ma dźwięku.Ten problem stanowił już ostatni przystanek na drodze do sławy – jaką muzykę i efekt dźwiękowe wybrać? Stanowiło to problem nie mniejszy od zaplanowania premiery: jaki plakat i ile popcornu?
Pomimo nerwów towarzyszących pierwszemu publicznemu pokazowi filmu wszystko wyszło jak należy. Plakaty porozwieszano na właściwych miejscach, tak by nikt nie miał wątpliwości, że ten dzień będzie wyjątkowy. Popcornu starczyło dla każdego, a apetyt na właściwy seans podtrzymywały reklamy, które jak w każdym kinie służą do zjedzenia popcornu – by nikt nie chrupał na właściwym pokazie. Tymczasem oczekujcie premiery internetowej! (Popcorn we własnym zakresie!).